W dniach 17-21 grudnia 2017 w Warszawie odbył się festiwal muzyczny Radio Azja. Było to zdecydowanie jedno z większych wydarzeń dla koneserów muzyki azjatyckiej oraz muzyki folkowej, etnicznej i world w tym roku. Organizatorzy festiwalu zaprosili artystów nieznanych właściwie szerszej publiczności, a wszyscy ci artyści eksperymentują łącząc tradycyjną muzykę ze swojego kraju czy regionu ze współczesną muzyczną energią i własną inwencją twórczą.
W ramach Radia Azja wybrałam się na dwa koncerty, w obu przypadkach na scenie wystąpili muzycy z Indonezji: duet Senyawa (18.12.2017) oraz ośmioosobowy zespół Kande (19.12.2017).
Koncert duetu Senyawa odbył się w klimatycznej sali teatralnej warszawskiego Teatru Syrena. Senyawa składa się z dwóch artystów: wokalisty oraz multiinstrumentalisty. Instrumenty są wymyślane i własnoręcznie wykonane przez muzyków. Senyawa tworzą muzykę, która jest unikalnym połączeniem tradycyjnych szamańskim obrzędów ze współczesną muzyką eksperymentalną. Ich występ był bardzo minimalistyczny, a jednocześnie wywierał ogromne wrażenie na odbiorcach. Jednakże w tym miejscu należy mocno podkreślić fakt, że show duetu Senyawa jest przeznaczony głównie dla koneserów gatunku. Ich występ był bardzo wymagający dla odbiorców. Można wysnuć podejrzenie, że osoby spoza określonych kręgów związanych z tego typu muzyką nie byłyby w stanie zrozumieć głębi i energii tego, co zdarzyło się na scenie. Takie osoby, niewyposażone w narzędzia do interpretacji tego typu zjawiska muzycznego, mogłyby odebrać tylko wierzchnią warstwę przekazu, a w rezultacie zostałby on mocno spłycony. W związku z powyższym można z całą pewnością stwierdzić, że na ten koncert w większości wybrali się fani takiego rodzaju muzyki współczesnej, świadomi tego, co będzie się działo na scenie. A działo się dużo, momentami wręcz przerażająco. Wszyscy widzowie byli świadkami przeniesienia niejako fragmentów z obrzędów szamańskich na scenę muzyczną, a całości towarzyszyły efekty w postaci sztucznego dymu i świateł, które tworzyły klimat… można by rzec „piekielny”.
Wokalista zaprezentował niesamowity kunszt wokalny na najwyższym poziomie, płynnie przechodząc od dźwięków przypominających metalowy „growl” do melodyjnego śpiewu w wysokich tonacjach. Skala głosu oraz warsztat wokalny wokalisty robią ogromne wrażenie, a w połączeniu z brzmieniem „garażowych” instrumentów, wzorowanych na tych tradycyjnych otrzymujemy oryginalne doznanie dla naszych uszu.
Dużym zaskoczeniem było dla mnie zaprezentowanie przez muzyków ich wersji tradycyjnej pieśni bałkańskich Romów pod tytułem „Ederlezi”. Pieśń ta jest związana z obchodzonym przez nich świętem nadejścia wiosny (w tradycji katolickiej odpowiednikiem jest Dzień Świętego Jerzego). Skąd wybór takiego utworu? Można domniemywać, że ta romska pieśń ma jakieś szczególne znaczenie dla muzyków. Mógł być to hołd dla muzyki bałkańskiej, która mogła być dla nich jakąś inspiracją, chociaż w tym co zaprezentowali ciężko byłoby doszukać się tradycyjnego bałkańskiego brzmienia. Był to dla mnie duży szok, ponieważ muzyczny folklor bałkańskiej części Europy jest znacznie odległy kulturowo od muzycznych tradycji azjatyckich. Jako ciekawostkę dodam, że pieśń „Ederlezi” została spopularyzowana głównie dzięki muzykowi Goranovi Bregovicowi. Stworzył on także, w kolaboracji z polską piosenkarką Kayah, polską wersję używając oryginalnej melodii, ale dodając do niej zupełnie inny polski tekst. Utwór nosi tytuł „Nie ma, nie ma Ciebie” i ukazał się w roku 1999 na płycie „Kayah i Bregovic”.
Duetowi Senyawa ciężko odmówić oryginalności, jednakże część widowni mogła nie być przygotowana na obcowanie z tak trudną sztuką. Niemniej jednak dla mnie było to bardzo ciekawe doświadczenie.
Drugi koncert, na który się wybrałam odbył się w Teatrze TR, zagrał tam zespół Kande, również pochodzący z Indonezji. Wśród publiczności spotkałam kilka znanych mi twarzy z kręgów związanych z muzyką etniczną i zdecydowanie mogę powiedzieć, że był to koncert wyjątkowych muzyków na najwyższym światowym poziomie jeśli chodzi o ten gatunek muzyczny. Muzycy Kande pochodzą z Aceh, wyjątkowego regionu Indonezji. Jest to region, w którym tradycyjna muzyka została niestety niemal całkowicie wyparta przez indonezyjski pop i indyjskie covery. Unikatowy folklor muzyczny regionu Aceh, w którym silnie słychać wpływy sufickie, na szczęście nie został całkowicie odrzucony, a to właśnie dzięki Kande, którzy połączyli tę tradycyjną muzykę i tradycyjne instrumentarium ze współczesnym rockowym brzmieniem. W ich repertuarze znajdują się dawne wiersze i kołysanki śpiewane w języku Aceh. Bardzo ważną kwestią jest też przekaz, który artyści z Kande pragną wysyłać poprzez swoją muzykę. W trakcie koncertu jeden z członków zespołu opowiadał po angielsku o czym są ich utwory i o tym, że najważniejsze jest dla nich to, aby swoją muzyką powiedzieć, żebyśmy chronili przyrodę, lasy i zwierzęta. Żebyśmy nie zapominali, że właśnie to jest najważniejsze, bo bez zielonej przyrody nie ma życia. Opowiedział również o tym, jak miejscowość, z której oni sami pochodzą jest niszczona poprzez ogromną wycinkę lasu, dobitnie podkreślił, że jest to niszczenie środowiska i zabijanie zwierząt, dla których las jest domem. To był bardzo silny, proekologiczny przekaz, a jednocześnie wybrzmiało w nim dużo miłości do całego świata i wszystkich ludzi.
Bardzo żałowałam, że koncert Kande odbywał się w małej sali teatralnej, ponieważ nie było tam miejsca na taniec, a muzyka była niesamowicie energiczna i większość sali „tańczyła” na siedząco w teatralnych fotelach. Ze sceny biła pozytywna energia, a uśmiechy nie schodziły z twarzy tych charyzmatycznym artystów ani na chwilę. Połączenie tradycyjnej muzyki z elektryczną gitarą i basem okazało się strzałem w dziesiątkę. Ogromne umiejętności wokalne głównego wokalisty momentami przyćmiewały sekcję rytmiczną, ale bębniarze zawsze szybko nadrabiali i uważam, że to właśnie dzięki nim muzyka Kande brzmi tak niepowtarzalnie.
Po koncercie muzycy otrzymali długie owacje na stojąco, czego najwyraźniej się nie spodziewali, gdyż bardzo szybko odłączyli sprzęt i uciekali za kulisy. Ale oczywiście, po takich owacjach nie mogli nie wrócić na scenę, więc wrócili i zagrali dodatkowy utwór. Po ponownym zakończeniu koncertu podziękowali całej publiczności za to, że mogli tu być i dzielić się swoją muzyką i jej przekazem. Bardzo się cieszę, że miałam możliwość uczestniczenia w tak niesamowitym wydarzeniu i myślę, że zostanie w mojej pamięci na całe życie.
Podsumowując moje tegoroczne doświadczenie z festiwalem Radio Azja jestem zdecydowanie zachwycona. Jestem także ogromnie wdzięczna organizatorom za zaproszenie do Polski tak wyjątkowych artystów z Azji. Na pewno wezmę udział w kolejnej edycji Radia Azja i wam wszystkim również bardzo gorąco polecam, naprawdę warto!
>Zeno<