Manga Naruto nie pozostawiła żadnego wątku do własnej interpretacji, autor wyjaśnił dosłownie każdy jeden aspekt historii. Jeśli z jakiegoś powodu nadal wam mało albo chcecie poznać dalsze losy bohaterów, trafiliście w dobre miejsce. Książki z cyklu Tajemnych Historii to krótkie i dość obfite w akcje opowieści ze świata Naruto dziejące się po Wielkiej Wojnie, które skupiają się na jednej, co tom innej, postaci. Każda książka pisana jest przez innego autora i w zdecydowanej większości są to albo debiutanci, albo jeszcze mało doświadczeni pisarze. Wbrew pozorom nie znaczy to, że należy spodziewać się czegoś bardzo przeciętnego. W ten piękny letni dzień przyjrzymy się historii poświęconej Shikamaru z Drużyny 10 zatytułowanej „Tajemna historia Shikamaru – Chmury w mrocznej ciszy”.

Spokojnie jak na wojnie

Minęły dwa lata od Wielkiej Wojny. Świat powoli budzi się ze snu zniszczeń. Mamy utworzony podczas wojny sojusz, nadal niezachwiany. Mamy starych znajomych, którzy zajęci są misjami. Mamy też rysujące się w tle romanse. Słodko i baśniowo. Aż do czasu, kiedy do Hokage i Shikamaru dociera raport Saia, który miał zbadać sprawę dziwnych zniknięć shinobi z różnych osad. Dochodzenie doprowadziło go do Kraju Ciszy – państwa, które unikało wszelkich kontaktów ze światem zewnętrznym. By nie ryzykować paniki i bitewnych nastrojów, Shikamaru postanawia zinfiltrować siedzibę wroga po cichu, a pomagać mu będzie dwóch nowych towarzyszy z Wioski Ukrytej w Liściach, starszy i z kiepskim poczuciem humoru Ro oraz młoda i pyskata Soku. Brzmi ciekawie?

Książka od początku do końca jest prowadzona w bardzo interesujący sposób, nawet na chwilę nie daje nam się nudzić i ziewać. Jasne, są momenty przewidywalne, ale umówmy się, to jest Naruto, parabola nastroju opowieści z zagadki, przez niezbyt kolorową sytuację, aż po wielkie starcie musi zostać zachowana. Co mi szczególnie przypada do gustu tutaj, jak i w innych Tajemnych Historiach, to świetne tło fabularne wszystkich historii. Powiewa świeżością i kreatywnością. Autorzy ewidentnie dostali dużą swobodę, nawet w kreowaniu nowych lokacji na świecie, co bardzo wzbogaca całe uniwersum.

I o to chodzi w historiach uzupełniających.

Drugą świetną sprawą jest niejaki powrót do korzeni. Jesteście zmęczeni przegiętymi mocami Naruto i Sasuke? Ciosami, które mogą zniszczyć pół świata? Mam dla was dobrą wiadomość. Wracamy do walki na kunaie. No dobra, nie jest to aż taki poziom, ale wracamy mniej więcej do uwielbianego przez wszystkich egzaminu na chunina, gdzie zamiast potężnych technik, mieliśmy umiarkowane, ale unikalne, zdolności i przede wszystkim pomyślunek u każdego bohatera. Nawet nie wiecie, jak mi tego brakowało. Prostych walk, gdzie trzeba było mieć też dobrze przemyślaną strategię.

Dwa pierwsze tomy Tajemnej Historii.

Bohaterowie też zostali świetnie napisani. Autor bardzo dobrze wyczuł charaktery dawnych postaci, przez co nie czujemy żadnego dysonansu w zestawieniu ze wspomnieniami z mangi lub anime. Szczególnie dobrze został napisany bohater tej opowieści. Na początku trochę go nie rozumiemy, pamiętamy inaczej niż wcześniej, ale później wszystkie puzzle trafiają w swoje miejsce i zaczynamy doceniać trochę inną, lecz nadal starą twarz Shikamaru. Bohater dorósł przez te dwa lata, kiedy go nie widzieliśmy. No dobra, jest jedna rzecz, która trochę była zbędna. Powtarzanie przez niego do znudzenia, że będzie prawą ręką Naruto, kiedy ten zostanie Hokage. Raz, dwa czy trzy razy byłoby zrozumiałe, ale za dziesiątym było już tak irytujące, jak wymawiane przez Adleta z serii Rokka no Yuusha “jestem najsilniejszym człowiekiem na świecie”. Chociaż może i trochę czepiam się na wyrost. A nowe postacie? Świetnie pasują do opowieści i naprawdę nie da ich się nie lubić. Żeby dowiedzieć się więcej, musicie zajrzeć do lektury, bo nie chcę psuć wam zabawy.

Warto jeszcze zaznaczyć, że historia doczekała się adaptacji. Jeśli ktoś chciałby sobie porównać książkę z anime, są to odcinki 489-493 z serii Shippuuden.

Kilka słów o wydaniu

Przekład na polski jest bardzo gładki i przyjemny w czytaniu. Błędów jest bardzo mało, w większości są to przecinki, chociaż około 104 strony jest też dziwne skupisko literówek, brakujących lub zbędnych spacji – jakby parę stron nie przeszło korekty. Generalnie pod względem przekładu jest to jedna z lepszych wydanych w polsce light novel. Nie ma co się dziwić, skoro za tłumaczenie odpowiadała pani Anna Piechowiak, odpowiedzialna również za bardzo ciepło przyjęty Overlord.

Ilustracji jest bardzo mało, w zasadzie jest jedna główna, czyli naszkicowany ołówkiem Shikamaru, który nota bane robi niesamowite wrażenie, oraz parę symboli rozpoczynających kolejne rozdziały. Są też sylwetki postaci występujących w książce, ale jestem prawie pewien, że są to kopie z mangi lub innych wydań. Z tego powodu nie mamy tu wyglądu nowych postaci, a szkoda. Jasne, można sobie zerknąć w anime, ale to nie to samo. No i wszystko zostało bardzo fajnie wydrukowane. Tak samo do wyczyszczenia ilustracji z japońskich znaków i nałożenia polskiego tłumaczenia nie można się przyczepić.

Sylwetki postaci.

A teraz usiądźmy i ponarzekajmy znowu nad obwolutą. Obwoluty są kiepskim pomysłem przy książkach. Bardzo, bardzo kiepskim. Są niewygodne i łatwo się niszczą. Jeśli istnieje jakiś bóg okładek, który uśmiechnął się i wskazał drogę Kotori i Studiu JG, to chciałbym, żeby teraz blask jego olśnienia padł na JPF. Wyrzucenie obwoluty w połowie wydawania serii jest zapewne niemożliwe, ale liczę na to, że przy kolejnym tytule light novel JPF chociaż rozważy wyrzucenie tego reliktu w diabły.

Podsumowanie

Parę rzeczy trzeba powiedzieć jasno. Tajemna Historia Shikamaru nie jest niczym rewolucyjnym. Nie zabiera nas na szaloną jazdę po nieznanych jeszcze schematach. Jest za to bardzo przyjemnym uzupełnieniem świata. Bardzo przyjemnym umilaczem popołudnia lub wieczoru. Powrotem do nostalgicznej przeszłości, choć dzieje się w przyszłości. Za to bardzo cenię zarówno tę książkę, jak i pozostałe. Oddanie pobocznych historii młodym pisarzom, którzy jak my ukochali sobie klimat z egzaminu na chunina, okazało się strzałem w dziesiątkę. Dlatego też nie polecam tej serii osobom, które z Naruto nie miały nic wspólnego. Polecam za to wszystkim, którzy chcą poznać dalsze losy starych bohaterów; wszystkim, którzy lubią główną serię; wszystkim, którzy lubili serię na początku, ale przez absurd końcowych wydarzeń zaczęli jej nie cierpieć. Bo to najlepsza seria pobocznych historii, jaką miałem przyjemność czytać.

Treść: 4+
Grafika: 4-
Opakowanie: 4
Tłumaczenie: 5-
Kup na allegro: Click

Źródło: lightnovel.pl
Kategorie: Stare WAKAI

Zostaw komentarz

WAKAI Favicon
Od fanów dla fanów
WAKAI.PL

Codzienna dawka newsów, humoru, ciekawostek i recenzji ze świata anime!

© wakai.pl 2022. Wszelkie prawa zastrzeżone. Regulamin Polityka prywatności.